sobota, 25 maja 2019

Nasze małe kłamstwa komunikat

https://aschlee-recenzuje.blogspot.com/2019/05/nasze-male-klamstwa.html


Recenzja książki pt:
"Nasze małe kłamstwa"-  
Sue Watson od  
Wydawnictwa Filia  już dostępna!!!







Nasze małe kłamstwa

"NASZE MAŁE KŁAMSTWA"

Autor- Sue Watson
Liczba stron- 384
Wydawca- Filia
Rok wydania- 2019
Kategoria- Thriller, Sensacja, Kryminał
Tytuł oryginału- Our Little Lies
 Tłumaczenie- Joanna Grabarek


OPIS:
Thriller psychologiczny o idealnym życiu. I perfekcyjnych kłamstwach.
Jak daleko się posuniesz, by chronić swoje idealne życie?
Życie Marianne jest idealne. Jest żoną przystojnego chirurga, matką trojga wspaniałych dzieci, ma piękny dom w najlepszej dzielnicy. Kobieta nie musi nic robić. Ma tylko opiekować się swoją rodziną. Jej perfekcyjne życie dla innych jest spełnieniem marzeń. Nie zawsze tak było. Czasem trudna przeszłość Marianne daje o sobie znać, ale zawsze wtedy u jej boku jest jej kochający mąż. Pewnego dnia na idealnym życiu Marianne pojawia się rysa o wdzięcznym imieniu Caroline. Dotąd Marianne sądziła, że doskonale rozumie swoje małżeństwo, ale prawda ma wiele twarzy. Im bardziej Marianne interesuje się Caroline, zaczyna sobie zadawać pytanie nie tylko o to, czy powinna być zazdrosna, ale też o to, czy powinna się bać. Małżeństwo nie ma prostych instrukcji i nie wszystko jest czarne lub białe. Może ci się nie spodobać to, co zobaczysz.

RECENZJA:
Po przeczytaniu tej książki na myśl przychodzi mi tylko jedno zdanie. Nie każda rodzina, która pozornie wygląda na szczęśliwą zawsze taka jest.
W dzisiejszych czasach króluje Facebook, Instagram i inne portale społecznościowe. Ludzie zamieszczają tam swoje zdjęcia z wakacji, z domu, imprez okolicznościowych itd. Niektóre konta można powiedzieć, że służą za pamiętnik bądź album rodzinny. Każdy wie, że zamieszczone tam zdjęcia, to tylko urywek z życia, ale i tak oglądając zdjęcie z super fajnych wakacji pojawia się myśl, że ta osoba ma bajkowe życie, piękny dom, albo ekstra prace. Nie myśli się już o tym, że tych gorszych chwil przecież nikt nie będzie pokazywał, choćby dlatego, żeby nie czuć się gorszym.
W tej książce było podobnie, wszystkim dookoła wydawało się , że życie Wilsonów jest wręcz marzeniem. Marianne zajmowała się domem i trójką dzieci, gdyż jej mąż kardiochirurg zarabiał na tyle dobrze, że mogła sobie na to pozwolić. Mieli piękny dom z ogromnym ogrodem i wszyscy sąsiedzi i znajomi uważali ich za bardzo szczęśliwą, wzorową rodzinę.
Były to jednak tylko pozory. Tak na prawdę rzeczywistość była zupełnie inna. Czytając, miałam czasem ochotę potrząsnąć główną bohaterką, wykrzyczeć, że ten cały majątek i udawanie szczęśliwej rodziny nie ma sensu przy tym co tak na prawdę się dzieje, że już dawno powinna kopnąć w tyłek swojego męża, który kombinował, poniżał ją na każdym kroku, a przed innymi udawał wspaniałego, troskliwego męża i ojca.
Nic mnie tak nie denerwuje jak obłuda i udawanie kogoś kim się nie jest.
Czym dalej zagłębiałam się w historię tej rodziny, tym większą czułam nienawiść do Simona, miałam wrażenie, że czego jego żona by nie zrobiła on i tak znajdzie pretekst, żeby ją zgnębić, dokopać jej słownie. Przemocy fizycznej również nie bał się wobec niej używać.

PODSUMOWANIE:
Zakończenie było dla mnie zaskakujące… nie chce za dużo tu zdradzać dlatego powiem tylko tyle, że nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Może dlatego, że praktycznie przez całą książkę Marianne pokazana była jako kobieta o dziwnej psychice, często faszerująca się lekami. Simon mimo tego ze praktycznie przez cala książkę zachowywał się jak dupek i totalny egoista, to jednak na końcu potrafił pomyśleć nie tylko o sobie i choć raz poświęcił się dla dobra rodziny.
Jeżeli lubicie tego typu historie. Takie taplanie się w bagnie tajemnic i oszustw rodzinnych to ta książka na pewno Wam się spodoba. Ja polecam bo daje do myślenia ;)